Trzy lata temu podjechałem pod dom. Kilka chwil wcześniej podróżowałem za miastem, a więc szybko. Wszedłem do środka, wziąłem płytę z filmem i z powrotem wsiadłem do samochodu z zamiarem odwiezienia jej do wypożyczalni. Jechałem wolno po okolicznych uliczkach, gdy nagle zatrzymałem się z hukiem. Pękł wahacz. Rzecz podobno rzadka – nie wiem, nie znam statystyk. Przy okazji uszkodziło się jeszcze kilka elementów, więc koszt naprawy wyniósł około 2500 złotych.
W tym czasie moja żona była w ostatnich miesiącach ciąży. Mając na uwadze bezpieczeństwo mojej (jeszcze wówczas nienarodzonej) córki sprawdziłem ceny nowych samochodów i jakiś miesiąc później wyjechałem z salonu autkiem, które nie dość, że bardzo mi się podobało, to miało również jakiś milion poduszek, pięć gwiazdek w testach zderzeniowych itp. Jestem jego szczęśliwym użytkownikiem do dziś.
Czytaj dalej Bezpieczeństwo jest najważniejsze, czyli o tym, że nie zawsze.